Przejdź do treści

WYPIJ KAWKĘ I ZJEDZ ZAPIEKANKĘ W TOWARZYSTWIE KOTÓW

Jak to się zaczęło?

Jak to się zaczęło?

Jedno z najczęściej zadawanych nam pytań to: „Jak to się zaczęło”?

Spróbujemy wszystko podsumować w jednym wpisie – o ile to w ogóle możliwe :)

 

Kojarzycie jakie emocje towarzyszą człowiekowi 1 stycznia, kiedy sobie obiecuje, że ten rok będzie wyjątkowy, że tym razem uda się urzeczywistnić marzenia? Tak właśnie zaczął się rok 2018.

Nasza przyjaciółka planowała otwarcie swojego biznesu, to miał być najlepszy food truck w mieście, a my (czyli pozostałe dwie sztuki z tego trio) bardzo nie chciałyśmy zostawać z tyłu. Postanowiłyśmy otworzyć kawiarnie – ale wiadomo, że nie mogła to być zwykła kawiarnia, bo to nie w naszym stylu. Poza tym kilka miesięcy wcześniej wpadła nam w oko Kocia Kawiarnia w jakimś serialu i wiedziałyśmy, że dla nas jest to jedyny możliwy kierunek. W końcu zwierzaki od zawsze były ważną częścią naszego życia, nie wyobrażałyśmy sobie domu bez nich, więc czemu nie miałybyśmy wprowadzić ich do naszej wymarzonej pracy? I tak słowo się rzekło: Otwieramy Kocią Kawiarnię w Poznaniu! Sprawdziłyśmy, że nikt przed nami tego tu nie zrobił, choć były takie plany, w Polsce w tamtym momencie było już kilka takich miejsc, ale jeszcze niewiele. Na szczęście z roku na rok coraz nas więcej :)

W każdym razie po zebraniu wszystkich oszczędności (gdyby profesjonaliści usłyszeli z jakim budżetem otwierałyśmy lokal nie przestali by płakać ze śmiechu), zaczęłyśmy szukać lokalu. Wiedziałyśmy że musi być wyjątkowy – i znalazł się taki! W maju 2018 roku. Zakasałyśmy rękawy do pracy, zebrałyśmy meble do urządzenia lokalu od różnych osób, za darmo lub niewielkie pieniążki. Potrzebujących kociaków w tym okresie jest co roku całe mnóstwo, więc ciężko nam było ograniczyć ich liczbę, wiadomo, że chciałoby się uratować wszystkie. Ale przygarnęłyśmy 13-tkę. Naszą pierwszą, szczęśliwą trzynastkę! Wtedy myślałyśmy, że zostaną z nami na zawsze. Ale to już nie długo miało się zmienić.

Jeszcze przed otwarciem wiele osób krytykowało to co robimy, ale ponieważ na co dzień kierujemy się w życiu Miłością postanowiłyśmy się absolutnie nie przejmować jadem, słuchać konstruktywnej krytyki i uczyć się od bardziej doświadczonych, którzy chcieli się z nami wiedzą dzielić.

I tak po pewnym spotkaniu podjęłyśmy decyzję, że żaden kotek nie będzie u nas mieszkał na stałe, każdy z nich zasługuje na cudowny dom. I choć ze wszystkich sił staramy się otoczyć naszych podopiecznych miłością to nie zastąpimy im własnego domu. To była chyba najtrudniejsza decyzja. Ale po 164 adopcjach nie żałujemy ani troszeczkę. Tym bardziej że z większością domków mamy kontakt i wiemy jak szczęśliwe są te koteczki. I wierzymy gorąco, że przed nami jeszcze długie lata działalności i koleje setki uratowanych kociaków!

PS. Przyjaciółkę ściągnęłyśmy do nas – bo co to za trio we dwie? I to ona piecze dla was te wszystkie pyszności :)